Jezioro Salda

O "tureckich Malediwach" pierwszy raz dowiedzieliśmy się z materiałów, które przed naszym urlopem,  przysłał nam właściciel mieszkania w Denizli. Zaplanowaliśmy więc zboczyć z drogi do Dalyan i obejrzeć zjawiskowe jezioro Salda.


Rano, po śniadaniu, trzeciego dnia naszej podróży po Turcji, pożegnaliśmy się z właścicielem naszego mieszkania i ruszyliśmy w drogę. Do jeziora Salda mieliśmy ponad 80 km, a potem kolejne 250 do Dalyan.
Jednak pierwszym naszym przystankiem okazało się miasteczko Karahuyuk. Odbywał się tam targ i postanowiliśmy trochę się rozejrzeć.
Turecki bazar to mnogość kolorów, zapachów i smaków. Sery sprzedawane są prosto z lnianych worków, nakładane łopatką. Inne leżące bezpośrednio na samochodzie... Pomidory, truskawki, oliwki... Wszelkiego rodzaju ziarna, orzechy... i słodycze pod różnymi postaciami.







Dalej prostą drogą dotarliśmy do Salda Lake. Infrastruktura przy plaży jest zadowalająca (parking, toalety, przebieralnie, stoiska z owocami i napojami). Byliśmy w połowie maja i dopiero trwały prace przygotowujące do sezonu. Parking kosztował 10 TRY.





Plaża jest bardzo duża i myślę, że nawet w sezonie, każdy znajdzie miejsce dla siebie. Dość długo jest płytko, więc na pewno będzie to dobre miejsce na wypoczynek z dziećmi. Niestety nie ma tam ani trochę cienia, więc trzeba samemu zadbać o jakiś parasol. Chyba, że zmieni się coś w sezonie, bo tak jak wspominałam, prace dopiero trwały.
My zatrzymaliśmy się tam tylko na długość godzinnego spaceru wzdłuż plaży, ponieważ woda była zbyt zimna na kąpiel, choć widzieliśmy jednego śmiałka.
Piękne miejsce, polecamy gorąco.

Previous
Previous

Magiczna rzeka Dalyan

Next
Next

Bawełniana twierdza