10 dni w Turcji Egejskiej, ile to kosztuje?

Czas na podsumowanie naszej tureckiej przygody.
Przejechaliśmy lekko ponad 2000 kilometrów, przez 10 dni. Zwiedziliśmy zabytki przyrody i pozostałości starożytności. Spotkaliśmy wyjątkowych ludzi. Kosztowaliśmy znakomitej, tureckiej kuchni. Piliśmy niespotykane w innych częściach świata wino i świeże soki.
Ile nas to kosztowało? Zapraszamy na podsumowanie.
Pierwszymi kosztami były tureckie wizy, zamawiane na stronie https://www.evisa.gov.tr/pl/
Koszt wizy to 16 funtów i mamy ją na mailu po kilku godzinach. Nie musimy jej drukować, bo wszystko jest w tureckim systemie. My jednak mieliśmy je przy sobie. Wiza ważna jest 180 dni od podanej przez nas daty wjazdu do Turcji. Możemy przekraczać granicę wielokrotnie, ale suma naszego pobytu w Turcji nie może przekraczać 90 dni.
Następny wydatek to oczywiście lot. My podróżowaliśmy linią jet2 z Londynu Stansted do Izmiru. Bilety kosztowały nas 357 funtów w dwie strony, ale na kilka tygodni przed wylotem cena spadła do 270 funtów. Wiemy jednak, że kupowanie biletów lotniczych to ruletka.
Na lotnisku zostawialiśmy samochód na parkingu i był to koszt 42 funtów.
Samochód wypożyczyliśmy na stronie tureckiej firmy Izmir Car https://www.izmircar.com/
Za 181 funtów zamówiliśmy Dacię Sandero Stepway Diesel, ale czekał na nas Renault Clio Sport Diesel. Nie byliśmy zadowoleni, ponieważ chcieliśmy auto z wyższym zawieszeniem i krótkie. Według opinii wypożyczalni auto to było klasę wyżej. Jednak w cenniku jego koszt jest identyczny. Trudno, samochód był ekonomiczny, kontakt z wypożyczalnią bezproblemowy, mieliśmy możliwość zapłacenia kartą, kaucja jest niepobierana i zwrot auta godzinę wcześniej też odbył się szybko i sprawnie.
Na paliwo wydaliśmy 87 funtów.

Na parkingi wydaliśmy 3 funty. Płatne parkingi były tylko w Pamukkale (10 TRY), przy jeziorze Salda (10 TRY) i na plaży Iztuzu (2TRY).

Na bilety do turystycznych atrakcji wydaliśmy 37 funtów za dwoje:
Pamukkale 50 TRY (około 6 funtów) za osobę,
Milet 12 TRY za osobę,
Priene 6 TRY za osobę,
Efez 60 TRY za osobę,
Kąpiele błotne w Sultaniye 5 TRY za osobę.

Jeżeli chodzi o noclegi to łącznie wydaliśmy 285 funtów.
Pierwsze dwa dni spaliśmy w wynajętym przez portal airbnb, 100-metrowym mieszkaniu w Denizli.
Mieliśmy do dyspozycji całe mieszkanie na poddaszu kamienicy, niemal w centrum miasta, w typowej tureckiej dzielnicy. Właściciele Rose i Firuz, to tureckie małżeństwo, które opiekuje się swoimi gośćmi z największą troską. W mieszkaniu jest wszystko co potrzebne do wygodnego wypoczynku, mamy do dyspozycji ogromny taras, w lodówce są napoje, które możemy zakupić w cenie bardzo zbliżonej jak sklepowa, jest możliwość zamówienia posiłków. W okolicy znajdują się sklepy, więc nawet bez samochodu możemy zrobić większe zakupy. Dla zmotoryzowanych jest miejsce parkingowe. Okolica jest bardzo cicha, co było dla nas niespodzianką w tak gęstej zabudowie.
https://www.airbnb.co.uk/users/show/211067759
Polecamy to miejsce. Za dwie noce zapłaciliśmy 41 funtów.



W Dalyanie zamieszkaliśmy w Dalyan Terrace Hotel, wynajętym również przez airbnb, i również za 41 funtów za dwie noce. W cenę wliczone były śniadania. Hotel znajduje się niemal przy samej rzece Dalyan, z tarasu, gdzie podawane są śniadania, widać i rzekę i grobowce wykute w skałach. Wszędzie jest blisko, jest to samo centrum miejscowości, jednak wieczorami jest dość głośno. Czekało na nas miejsce parkingowe i trochę sztywny właściciel. Jednak wieczorem powitał nas bardzo sympatyczny pracownik hotelu, który się przedstawił i powiedział, że będzie do naszej dyspozycji podczas nocnej zmiany. To wielki plus dla tego miejsca. Kiedy poprosiliśmy o korkociąg, dostaliśmy też kieliszki do wina. Mogliśmy spędzić wieczór na tarasie na dachu. Co do śniadania to jednego dnia nie było zbyt świeże, drugiego dnia było ok.



Hotel możecie zarezerwować tu:
https://www.airbnb.co.uk/users/show/68376350

Kolejne dwie noce spędziliśmy w Bodrum, w hotelu Agan Pension. Niemal w centrum miejscowości, 50 metrów od morza, obok barów, knajpek i restauracji. Doskonała lokalizacja, sympatyczny właściciel i miły personel. Śniadanie w cenie podane na tarasie, w bardzo ładnej formie. Pokój z balkonem, jednak bez lodówki (choć widzieliśmy, że inne pokoje miały lodówkę), podstawowo wyposażony, bez ozdób, ale czysty. Przy samym hotelu jest mały market, w którym kupimy wszystko co nam potrzeba. Problematyczny jest tylko parking, ponieważ samochody wjeżdżają jeden za drugim i trzeba wyjeżdżać w razie potrzeby, zatrzymując ruch na ulicy 😏
Za dwie noce ze śniadaniami zapłaciliśmy 43 funty. Rezerwacji dokonaliśmy przez portal booking.com pod tym linkiem Agan Pension .



Naszym ostatnim przystankiem był hotel Didim Beach Resort w okolicach starożytnych miast Didima, Milet i Priene. Zarezerwowaliśmy go na stronie travelrepublic.co.uk, w opcji all inclusive. Tu znajdziecie link Didim Beach Resort .
Nasza opinia o tym miejscu? Jedzenie pyszne, czysto, sporo miejsca w pokojach, kilka basenów, barów, plaża. Nieopodal szeroka plaża miejska, wesołe miasteczko, kilkanaście minut spacerem do centrum miejscowości. My z tego hotelu uciekaliśmy, bo był zbyt duży, zbyt głośny, wracaliśmy wieczorami na wspaniałe ryby. Każdy sam musi zdecydować czy taka forma wypoczynku mu odpowiada. Większość turystów to Polacy. Personel bardzo uprzejmy i pomocny. Hotel składa się z dwóch budynków.
Za 4 noce w opcji all inclusive zapłaciliśmy 161 funtów.




A co i gdzie jedliśmy? Zakupy na śniadania i kolacje robiliśmy w marketach Migros. Przez cały pobyt wydaliśmy na nie 60 funtów, wliczając w to wino, piwo i słodycze. Obiady jedliśmy w knajpkach. Czasami po takim obiedzie nie starczało nam już sił na kolację, albo prosiliśmy o zapakowanie reszty obiadu i dojadaliśmy wieczorem. W sumie wydaliśmy 62 funty na jedzenie w knajpkach.
W Denizli jedliśmy w galerii handlowej w restauracji El Turco. Za posiłek dla dwóch osób zapłaciliśmy 52 TRY, z karty pobrało nam niecałe 7 funtów.





W Dalyan raz jedliśmy w knajpce, o której szkoda wspominać, bo ani to nie było przyprawione, ani do najedzenia.... Kolejnego dnia zafundowaliśmy sobie prawdziwą turecką ucztę za 150 TRY (czyli około 21 funtów) dla dwojga. Były przystawki, wino, owoce i danie główne, przygotowywane w czymś na kształt glinianego wazonu.







W Bodrum dokładnie na wprost wejścia do hotelu była rodzinna turecka restauracja.


Jednego dnia jedliśmy tam zestaw shisha kebab z sałatkami, pitą i bulgurem. Ponieważ mnie nie zasmakowała baranina, domówiliśmy kurczaka i za wszystko zapłaciliśmy 70 TRY, czyli niespełna 10 funtów.


Kolejnego postanowiliśmy pobróbować kilku dań. Zamówiliśmy więc jedną zupę, jedno drugie danie i jedną turecką pizzę.... Zupa (podobna w smaku do naszej grochówki) to koszt 10 TRY, czyli jakieś 1,20 funta, ale do zupy są jeszcze dodatki: małe pity z pastą paprykową i duża pita z kminkiem i sezamem.




Zupy dostaliśmy dwie. Pizzę i połowę mięsa z shisha kebab musieliśmy zabrać na kolację, bo tak naprawdę to po zupie i dodatkach mieliśmy dosyć.


Do picia Tomek zamówił coś co przypominało nasz czerwony barszcz.


Za całe ucztowanie znów zapłaciliśmy 70 TRY, czyli niecałe 10 funtów.
W restauracji wszystko było przyrządzane na wielkim grillu, a pita zagniatana na miejscu i wypiekana w tradycyjnym piecu.



Polecamy to miejsce gorąco.


Ostatnimi w naszej podróży kosztami były lody oraz soki, na które zatrzymywaliśmy się przy drodze. Na te przyjemności wydaliśmy 8 funtów 😁.

Całość naszej podróży zamknęliśmy w 1150 funtach. Nie wliczamy tutaj pamiątek i zakupu ubrań 😁. To już koszty indywidualne.


Previous
Previous

Costa del Azahar

Next
Next

Selcuk i niezwykłe spotkania.