Mroczna Willa Wintera
O tym tajemniczym miejscu, pierwszy raz usłyszeliśmy w serii filmów, na temat śladów Hitlera i hitlerowców na Wyspach Kanaryjskich, odnajdywanych już po drugiej wojnie światowej.
Willa nosi swoją nazwę od nazwiska niemieckiego inżyniera i przedsiębiorcy – Gustava Wintera, który osiedlił się w Morro Jable w latach 30-tych XX wieku. On również był gospodarzem ziem na południu Fuerteventury w czasie, gdy w Europie wybuchła II wojna światowa.
Na stronie internetowej Willi Wintera przeczytamy, że wersja oficjalna utrzymuje, że budowę domu rozpoczęto w 1946 roku i miał on służyć wyłącznie jako dom letniskowy dla zamożnego inżyniera. Alternatywna wersja głosi, że dom powstał w czasie II wojny światowej, za zgodą hiszpańskiego dyktatora Francisco Franco, a budowę finansował Hermann Göring, drugi po Adolfie Hitlerze dowódca niemieckiej III Rzeszy. Mówi się, że rezydencja znajduje się tuż nad kilkoma podwodnymi jaskiniami, które rozciągają się aż do oceanu, umożliwiając łodziom podwodnym bezpośredni dopływ do domu. W ten sposób wojska hitlerowskie korzystały ze schodów umieszczonych w piwnicach, aby dostać się do Casa Winter, gdzie mogli zaopatrzyć się w żywność i paliwo. Z opowieści wynika, że ten dom wakacyjny oprócz funkcji magazynu był także miejscem odpoczynku i odreagowania wojennych napięć przez niemieckich urzędników, organizujących w willi długie wieczorki, na których nie brakowało muzyki, tańca, alkoholu i prostytutek. Wszystko to rozgrywało się na czujnych oczach portretu Hitlera w głównym holu domu.
Mówi się również o tym, że ukryte podziemne kondygnacje funkcjonowały jako sale operacyjne – to ponoć tutaj oficerom III Rzeszy, po wojnie zmieniano rysy twarzy, by nie zostali rozpoznani jako zbrodniarze wojenni. Ich droga do Argentyny, prowadziła właśnie przez Fuerteventurę.
Która z tych historii jest prawdziwa? Jaką prawdę kryje posiadłość w Cofete?
Na oficjalnej stronie Willi Wintera, przeczytamy również:
“To historia Wysp Kanaryjskich, o której powinien usłyszeć cały świat, lecz pomimo wysiłków śledczych i dziennikarzy, do tej pory pozostała niejasna.”
Willa stoi pośrodku niczego. Niby położona na terenie Cofete, starej wioski, ale tam jest tylko kilka zabudowań, na dodatek równie mrocznych. A może to tylko ta pogoda?
Niedaleko znajduje się piękna, lecz trudno dostępna plaża Barlovento.
“Za plecami” willi wznoszą się surowe szczyty gór, z tym najwyższym na Fuerteventurze, sięgającym 807 m n.p.m. Pico de la Zarza.
Tradycyjnym sposobem dotarcia na miejsce, była kiedyś kilkugodzinna podróż pieszo lub na wielbłądzie, przez pustynne góry. Obecnie można tam dojechać także samochodem, jednak musimy przygotować się na wyboistą jazdę (8,5 km), ponieważ asfaltowa droga szybko się kończy i zamienia w szutrową, która biegnie wzdłuż wzniesień i klifów . My jechaliśmy, świetnie sprawdzającą się w tym terenie, Dacią Duster. Jednak widzieliśmy też panie, wędrujące Nissanem Micrą.
Willę można ponoć zwiedzić nieoficjalnie, za kilka euro danych “ochroniarzowi”. Pogoda, którą zastaliśmy w Cofete, mgły okrywające Pico de la Zarza i mroczna sława tego domu, były na tyle przygnębiające, wręcz apokaliptyczne, że błąkanie się po zakamarkach opustoszałej willi jakoś nas nie kusiło.
Mimo mroków tego miejsca, warto tu przyjechać. Nie tylko ze względu na historię, ale także na surowe krajobrazy. I na ciszę, tak różną od zgiełku turystycznych kurortów. Na pewno dużo bardziej przyjazne jest to miejsce, przy błekitnym niebie, ale chmury i mrok i wiatr, miały też swój wyjątkowy urok.
Na oficjalnej stronie willi, znajdziecie więcej szczegółów tej ciemnej historii https://casawinter.com/en/home .