Wypożyczenie samochodu w Egipcie.
Czy w Egipcie można wypożyczyć samochód?
Można, kiedy już uporasz się z dobrymi radami typu:
-"chyba z kierowcą!"
-"chcesz się zabić?"
-"czy Ty widziałeś kiedyś jak oni tam jeżdżą?!"
-"to nie Europa, żeby białas wypożyczył sobie samochód i jeździł gdzie chce"
-"turyści nie wypożyczają tam samochodów"
Można, kiedy tysiąc razy odpowiesz na pytanie:
-"nie boicie się?"
Kiedy to, mamy już za sobą, możemy wypożyczyć samochód.
Procedury nie odbiegają od tych, które znamy z Europy. Poza tym, że można się targować :)
Potrzebujemy: paszport i prawo jazdy. Przepisy mówią, że potrzebujemy międzynarodowego prawa jazdy, jednak w wypożyczlni powiedziano nam, że nasze, polskie jest wystarczające. I mimo, że posiadaliśmy międzynarodowe, to nikt o nie nie pytał, ani w wypożyczalni, ani podczas kontroli na drodze.
Zapłaciliśmy gotówką w funtach egipskich i również w gotówce zostawiliśmy depozyt, tym razem w euro. Dla nas było to o tyle korzystne, że po zwrocie depozytu mieliśmy walutę, którą mogliśmy wykorzystać podczas innych podróży.
Skorzystaliśmy z usług Elmenshawi Rent Car . Kontaktowaliśmy się z nimi przez messengera. Wszystko odbyło się sprawnie i bez problemów. Samochód został nam dostarczony pod hotel i odebrany z innego hotelu, do którego się przenieśliśmy podczas naszego pobytu.
Za 7 dni zapłaciliśmy 6000 funtów egipskich i pozostawiliśmy 500 euro kaucji, która została nam zwrócona przy zdawaniu samochodu.
Przejechaliśmy niemal 2200km. Koszt benzyny to 1450 funtów egipskich , czyli około 65 funtów brytyjskich. Płatne drogi były tylko na północ od Hurgady, gdy jechaliśmy do koptyjskiego klasztoru świętego Antoniego i zapłaciliśmy za nie 45 funtów egipskich. Na tej drodze są również radary i 200 funtów egipskich poszło na mandat (potem już jechaliśmy na tempomacie).
Co jeszcze jest nam potrzebne do poruszania się po egipskich drogach? Poza stalowymi nerwami, bo wypożyczając samochód w Egipcie musimy pamiętać, że to jednak jest zupełnie inny świat od tego, który znamy na codzień.
Droga pomiędzy Hurgadą a Luksorem w większej częsci prowadzi przez pustynię i raczej nie mamy częstej sposobności spotkania na drodze wielu samochodów. Przeciwne pasy drogi są oddalone od siebie o kilkanaście metrów, przedzielone pustynią a nawet górami.
Podobnie jest na drodze w stronę Kairu. Pustynia , pustynia...
Właściwie jedyną rozrywką na tych drogach, są punkty kontrolne. Oczywiście nastraszeni informacjami z internetu nie byliśmy pewni czego możemy się spodziewać po takich kontrolach. Okazało się, że byliśmy większą atrakcją i zaskoczeniem dla policjantów, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Na każdym punkcie kontrolnym wzbudzaliśmy ogromne zainteresowanie i często trochę tamowaliśmy ruch. Pytano nas o cel podróży, egipski numer telefonu, jakiej jesteśmy narodowości i czy posiadamy GPS. Wszystkie te informacje były notowane, GPS sprawdzany, szczególnie jaki cel podróży jest na nim ustawiony. Czasem jeszcze Tomek był pytany o imię.
O dokumenty poproszono nas tylko raz, w drodze powrotnej z klasztoru świętego Antoniego. Wystarczyło pokazać dokumenty samochodu i polskie prawo jazdy. I mogliśmy jechać dalej.
Raz też towarzyszyła nam obstawa policyjna. Jechaliśmy do świątyni w Abydos. Początkowo nas puszczono, ale po kilku kilometrach policja nas dogoniła i musieliśmy poczekać na patrol z kolejnego punktu kontrolnego. Kilkakrotnie byliśmy przekazywani kolejnym patrolom. Miało to swoje plusy. Po pierwsze, patrole torowaly nam drogę, a mieliśmy wrażenie, że trafiliśmy na jakiś dzień targowy. A może tam był taki szalony ruch zawsze? Po drugie, do świątyni nie prowadziły żadne znaki (liczyliśmy na te, znane z całego świata, brązowe), a nasz GPS też niezbyt dobrze lokalizował nasz cel podróży. Patrol doprowadził nas pod samą bramę świątyni Setiego Pierwszego w Abydos.
Tak więc podsumowując... Do wypożyczenia samochodu potrzebny jest nam paszport i prawo jazdy (przepisy mówią o międzynarodowym). Do poruszania się po drogach potrzebujemy egipskiego numeru telefonu i GPS-u.
Drogi są dobrej jakości i szerokie, oraz dość puste, jeżeli chodzi o odcinki pomiędzy Hurgadą a klasztorem świetego Antoniego (około 300 km), oraz pomiędzy Hurgadą a Kiną (Qena) (230 km).
Z Kiny (Qena) do Luksoru jedziemy już przez miasto, a potem przez wsie. Ruch jest duży. Poza samochodami, na naszej drodze spotykamy: pieszych, tuk tuki, wozy zaprzęgnięte w osiołki... Te dwa ostatnie, czesto prowadzone przez dzieci. Wszyscy użytkownicy dróg poruszają się w każdym, możliwym kierunku. Trzeba mieć oczy na około głowy.
Najbardziej ekstremalny ruch był w Edfu. Tam mieliśmy poczucie, że trafiliśmy w sam środek Afryki, takiej znanej tylko z telewizji. GPS znów spłatał nam figla, brązowych znaków znowu brak. Pomógł miejscowy kierowca, pilotując nas pod samą świątynię.
A na koniec ciekawostka. Co takiego ma samochód w Egipcie, czego nie ma ten sam w Europie? Kompas, który wskazuje kierunek na Mekkę.
O tym, co zwiedziliśmy w Egipcie samodzielnie, opiszemy w kolejnych wpisach na blogu. Zapraszamy!