Półwysep Sorretyński

Wizyta w Pompejach już za nami. Po śniadaniu jesteśmy gotowi do dalszej drogi, a właściwie można powiedzieć, że ta droga dopiero się zaczyna. Dziś musimy dotrzeć do hotelu w okolicach Paestum. To nie jest zbyt długa droga, tylko 75 km, my jednak chcemy ją dwukrotnie wydłużyć, ponieważ będziemy jechać przez Półwysep Sorretyński i jego znaną część, czyli Wybrzeże Amalfi.
Słońce postanowiło się schować, chmury straszą deszczem, ale termometr wskazuje 24 stopnie.
Ruszamy więc w stronę Sorrento, które będzie naszym pierwszym przystankiem.
Wybrzeże zachwyca, nawet w pochmurny dzień. Wśród tych zachwytów na jednym z przystanków nasz fiat 500 spotyka swojego dziadka....


Sorrento nas zachwyca. Nie możemy się oprzeć porównywaniu z dzisiejszymi Pompejami. Sorrento jest tak pięknie zagospodarowane, zadbane, nie straszy straganami z chińskimi pamiątkami. Małe sklepiki z ceramiką zapraszają bogactwem lokalnych wyrobów. Z radością spacerujemy i cieszymy oczy tym uroczym miasteczkiem.
Spoglądamy na Capri....


Patrzymy w dół....


Zaglądamy w ukryte zakątki, by odnaleźć to co piękne ....


Spotykamy Leonarda.... Trafiamy na ciekawe muzeum. Odbywa się tam jakaś lekcja, a może urodziny? Leonardo zajmuje opowieścią gromadkę dzieciaków. To może być ciekawy przerywnik dla osób podróżujących z dziećmi.


Chłoniemy kolory i zapachy....


I ruszamy w dalszą podróż. Kolejnym przystankiem będzie Positano. Jedziemy wybrzeżem, zatrzymujemy się by podziwiać widoki i spróbować granity od przydrożnego sprzedawcy.



I mamy Positano. Inaczej piękne, inaczej zachwycające niż Sorrento. Ale znów zgodnie stwierdzamy, że warto. Korzystamy z parkingu gdzieś w połowie drogi przez miasteczko. Warto tu wspomnieć o parkingach. Ani w Sorrento, ani w Positano nie próbujemy szukać darmowego miejsca parkingowego, bo pewnie znaleźlibyśmy je poza administracyjnymi granicami tych miejscowości. W Sorrento płacimy 5 euro za dwie godziny, w Positano 6 euro za godzinę. Można to potraktować jako bilet wstępu do tych urokliwych miasteczek.
Oto Positano:






I dalej w drogę, do Amalfi....



A w Amalfi niespodzianka... Znalezienie miejsca parkingowego, oczywiście płatnego kończy się porażką i niezbyt szczęśliwi ruszamy dalej. Teraz to już mamy tylko plan na jedzenie. Oczywiście marzy nam się pizza, ale o 15? Wiemy, że może być trudno... A jednak! W nadmorskiej miejscowości Maiori, gdzie parkowanie jest wyjątkowo tanie (1 euro za 30 minut) a barów spotkać można kilka, udaje nam się zjeść przepyszną pizzę i to w nieturystycznej cenie (5,5 euro).





 Najedzeni zapominamy, że nie udało nam się zobaczyć Amalfi. Ale przypominamy sobie dla czego, poza zabytkami tu jesteśmy.

Krótki spacer...


.... i jedziemy dalej. Ostatnie spojrzenie na krajobrazy Półwyspu Sorretańskiego.


Przed zachodem słońca meldujemy się w hotelu przy plaży, 2 km od wejścia do parku archeologicznego Paestum. Ale to już rano.... Teraz tylko spacer po plaży, lampka wina na balkonie i zasłużony odpoczynek.











Previous
Previous

W cieniu potęgi starożytności.

Next
Next

Pompeje i Herculaneum, w rocznicę ciszy...