Pompeje i Herculaneum, w rocznicę ciszy...

By zwiedzić Pompeje, zatrzymaliśmy się w Pompeii Ruins Hotel, który znajdował się w niewielkiej odległości od Parku Archeologicznego, oferował śniadanie w cenie i bezpłatny parking.
Jeszcze poprzedniego wieczoru sprawdziliśmy jak dojść do ruin, by nie błądzić, więc bezpośrednio po śniadaniu udaliśmy się do wejścia Porta Marina, które znajdowało się 10 minut drogi pieszo od hotelu. Byliśmy kilkanaście minut przed otwarciem, więc byliśmy my i .... japońska wycieczka.



Skorzystaliśmy z naszych kart artecard i dedykowanej im osobnej kasy. Otrzymaliśmy bilety i ruszyliśmy na zwiedzanie, chyba jako pierwsi. Dzięki temu w wielu miejscach byliśmy sami.



Dwa dni przed wylotem, oglądaliśmy program tv, który pokazywał ostatnie dni Pompei. To było bardzo interesujące przeżycie. Świadomość tego, że zaraz tam będziemy. Dodatkowo program podawał już nowe daty wybuchu Wezuwiusza. Według najnowszych odkryć, to nie pod koniec sierpnia, a pod koniec października wulkan siał spustoszenie. Wszystko zaczęło się 23 października wstrząsami ziemi... dzień później, wieczorem Wezuwiusz wybuchł.... 25 października nastąpiła zagłada miasta... 26 października była już tylko cisza...
I właśnie w rocznicę tej ciszy, my stanęliśmy na ulicach Pompei...
Jakie to uczucie? 
Niewiarygodne, niesamowite, zdumiewające...
Chyba każdy musi to przeżyć na własny sposób. Dla nas stąpanie po tym ogromnym cmentarzysku było wyjątkowym doświadczeniem.
Chodziliśmy ulicami miasta, które kiedyś było pełne życia, oglądaliśmy tawerny, mieszkania ze świetnie zachowanymi freskami.... ogrody, miejsca kultu...












Spacerowaliśmy po Pompejach 4 godziny, aż do wyczerpania baterii w aparacie. Ostatnim przystankiem był amfiteatr z widokiem na Wezuwiusza.


Szczerze polecamy to wyjątkowe, dla nas wręcz spektakularne miejsce. Warto ominąć wakacyjne tłumy i pospacerować po Pompejach jesienią lub wiosną. W ciszy i spokoju pomyśleć o strasznych chwilach zagłady jego mieszkańców, bo to jednak jest cmentarz... 



Po wyjściu z parku archeologicznego przespacerowaliśmy się pomiędzy straganami z chińskimi pamiątkami i zjedliśmy pizzę w pobliskim barze.

Popołudnie postanowiliśmy spędzić w kolejnym mieście, które uległo Wezuwiuszowi: Herculaneum, czyli Scavi di Ercolano.
Zupełnie inne, mniejsze, ale lepiej zachowane. Wyjątkowe jest tam to, że całe wykopaliska można zobaczyć z góry, gdyż do jego odkrycia doszło podczas kopania studni i jest ono poniżej poziomu ulicy.





Czasu spędziliśmy tam o połowę mniej niż w Pompejach, ale można dłużej. Wiele domów jest świetnie zachowanych, dużo więcej otwartych niż w Pompejach. Równie wyjątkowy spacer co przed południem.










I tą wizytą zakończyliśmy wędrowanie śladami groźnego w 79 roku, Wezuwiusza. To była bardzo emocjonalna podróż, która była naszym marzeniem od dawna.
Można zwiedzić jeszcze kilka miejsc, które unicestwił wulkan. My poprzestaliśmy na odwiedzinach w tych największych.

Wieczorem usiedliśmy w ogrodzie naszego hotelu, w cieniu spokojnego dziś Wezuwiusza. Następnego dnia ruszaliśmy w dalszą drogę na południe Włoch.



Previous
Previous

Półwysep Sorretyński

Next
Next

Omijamy Neapol. Czyli dzień pierwszy naszej podróży.